W czasie kampanii wrześniowej 1939 w rejonie wsi Husynne doszło do największej bitwy na Zamojszczyźnie z oddziałami Armii Czerwonej. W skład sił polskich wchodziły m.in. Oddziały konne Policji Państwowej, Batalion Chemiczny, zapasowy szwadron 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich. 24 września, wobec groźby okrążenia, podjęto walkę, której najbardziej dramatycznym i jednocześnie najbardziej spektakularnym momentem była szarża na oddziały piechoty sowieckiej.

24 września 1939 roku w okolicach wsi Husynne znajdował się, zmierzający na południe, oddział polski, sformowany z rozbitych wcześniej formacji. Dowódcą był major w stanie spoczynku, Witold Radziulewicz. W godzinach późnopopołudniowych zwiad doniósł o zbliżającym się oddziale piechoty Armii Czerwonej. Siły polskie liczące około 1500 ludzi ostrzeliwały czerwonoarmistów, pomimo tego istniała realna groźba okrążenia przez sowietów polskich pozycji. Major Radziulewicz powziął decyzję o przełamaniu szturmem kordonu wroga. Szarże na lewą flankę Rosjan przeprowadziło około 500 konnych z Policji Państwowej, których wspomagał Batalion Chemiczny poprzez ostrzeliwanie pozycji nieprzyjaciela z moździerzy. Zagon jeźdźców wywołał popłoch i panikę wśród sowieckich sołdatów. Uczestnik bitwy, dowódca konnego zwiadu kpt. pchor. Włodzimierz Rzeczycki z Batalionu Chemicznego, tak wspominał jej przebieg: „Pierwsi dopadli ich granatowo-błękitni jeźdźcy z pięknymi kaskami na głowach. Srebrzyły się na nich nasze orły i z metalowych srebrnych łusek paski, opierające się na nasadzie kasków. Mimo anemicznego słońca emblematy te przypominały jakby powstałych z grobów kirasjerów napoleońskich, gdy na rozkaz cesarza szli do szarży. Na kaskach, z końskiego włosia w ciemnym kolorze, wznosiły się jak u dawnych Rzymian – grzebienie. Bolszewicy, widząc to pędzące zjawisko, dla nich zupełnie niezrozumiałe, ogarnięci paniką, uciekali za wzniesienie, za którym płynęła leniwa rzeczka, zmierzając do Bugu. Już granatowi dopadli luźne oddziały bolszewickie, zaczęła się bezpardonowa rąbka. Słychać było pojedyncze krzyki i chyba »pomiłuj«, wołania o litość. Majdan, po którym leciała policja, spopielaciał i pokrył się ciałami tratowanej i ciętej bolszewickiej piechoty. Nasz zapasowy szwadron Jazłowiecki, idący śladem policji konnej, doganiał już harcownikami bezwładne ciżby bolszewickiego żołdactwa”. Za policjantami w odległości około 200 metrów szarżowali Ułani Jazłowieccy i pozostali ochotnicy, którzy dobijali jeszcze żyjących czerwonoarmistów. W pewnym momencie polską jazdę zawrócono. Dostrzeżono bowiem w odległości kilkuset metrów od pola walki, że za rosyjską piechotą podążała formacja pancerna. Z lasu wynurzyły się lufy czołgów, które zaczęły ostrzeliwać polskich kawalerzystów. Nasze oddziały zostały ostatecznie okrążone przez dużo liczniejsze wojsko nieprzyjaciela i po krwawej potyczce zmuszone do złożenia broni. Po polskiej stronie było 143 zabitych i 139 rannych, a po stronie o wiele liczniejszej Armii Czerwonej odpowiednio 80 i 113.

Polscy Bohaterowie polegli w tej bitwie zostali złożeni w zbiorowej mogile, w miejscu do dzisiaj nieznanym.

oprac. MS