Politycy spierają się od lat, a policja zawsze była w środku tego wszystkiego. Jesteśmy w takiej sytuacji, że jak się nie obrócisz, to dupa zawsze będzie z tyłu. U nas nie ma miejsca na klauzulę sumienia. Gdyby policjanci uznali, że jeden rozkaz wykonają, a innego nie, doszłoby do anarchii – mówi Rafał Jankowski, przewodniczący NSZZ Policjantów.
Marcin Pietraszewski: Od lipca trwa największy protest w historii polskiej policji. Policjanci przestali dawać mandaty, szykujecie się do strajku włoskiego. Co się stało?
Rafał Jankowski: – Ludzie po prostu mają dość. Przeprowadziliśmy ankietę wśród 30 tys. policjantów i aż 99 proc. z nich opowiedziało się za rozpoczęciem protestu. Jeszcze nigdy nie było takiej konsolidacji środowiska. Polska policja stanęła pod ścianą, jeszcze nigdy nie było tak źle jak teraz.
Władza pozbyła się doświadczonych funkcjonariuszy tylko dlatego, że rozpoczęli karierę przed 1989 r. Pojawił się absurdalny pomysł, aby Wyższa Szkoła Policji w Szczytnie kształciła kadry „nieskażone codzienną praktyką”. Czyli jak? Policjanci mają się uczyć zawodu z podręcznika!? Dodatkowo komercyjny rynek pracy odjechał nam na dwie długości. Mundurowi stali się jedną z najgorzej wynagradzanych grup zawodowych w Polsce. Nie jesteśmy też atrakcyjni pod względem świadczeń emerytalnych.
Na emeryturę można przejść po 25 latach służby, ale dopiero w 55. roku życia. Nie ma więc żadnego magnesu, który mógłby przyciągnąć młodych ludzi do służby. Jakby tego było mało, w wielu jednostkach policjanci kierujący radiowozami muszą sobie sami wykupić polisę, bo nasze samochody nie są objęte ubezpieczeniem autocasco. Jak dojdzie do kolizji, funkcjonariusze mają problemy. Dla świętego spokoju wolą więc wydać kilkadziesiąt złotych miesięcznie na polisę. Tylko czy to jest normalne? Policjant nie powinien dokładać do interesu.
Braki kadrowe są dużym problemem?
– Nie ma komendy w kraju, która nie miałaby wakatów. Z policji odchodzi więcej ludzi, niż przyjmujemy. Najgorzej jest na stanowiskach wykonawczych, czyli tam, gdzie odbywa się prawdziwa policyjna robota. Nie dość, że brakuje tam funkcjonariuszy, to dochodzą jeszcze urlopy i zwolnienia lekarskie. Efekt? Policjanci po kilka dni czekają w zasadzkach na bandytów, nie widzą bliskich, wracają do komendy i słyszą, że mają zaległości w innych sprawach, niewypełnione kwity itp. Prewencja ma problemy z pełną obsadą patrolową, dłużej tego wózka nie pociągniemy. Nie chcę krakać, ale boję się, że prędzej niż później dojdziemy do tego momentu, kiedy mieszkańcy będą musieli dwa razy dłużej czekać na naszą interwencję, bo nie będzie komu jechać na wezwanie.
Dodatkowo nabór do służby jest postawiony na głowie. Selekcja jest uniwersalna, premiowani są kandydaci, którzy mają wyższe wykształcenie. Moim zdaniem każda służba powinna mieć inne kryteria doboru. W oddziałach prewencji na nic dyplom z geografii czy matematyki. Potrzeba tam sprawnych i wysportowanych ludzi. W służbach dochodzeniowo- śledczych powinniśmy premiować prawników. Na razie to tylko fantastyczna wizja, bo teraz cieszymy się z każdego kandydata.
„Kiedy dojdziemy do władzy, to służby mundurowe już nigdy nie będą musiały protestować” – pamięta pan, kto to powiedział?
– Jarosław Zieliński, obecny wiceminister MSWiA. Wiem, do czego pan zmierza. Uwierzyliśmy w te obietnice i przed wyborami udzieliliśmy PiS-owi poparcia. Mówiono nam, że w kwestii emerytalnej zlikwidowana zostanie granica wieku. Deklarowano, że policjanci na zwolnieniach lekarskich będą dostawali 100 proc. wynagrodzenia, że wzrosną wypłaty.
Czujecie się oszukani?
– Zawiedzeni, mocno rozczarowani. Te niezrealizowane deklaracje były kroplą, która przepełniła czarę. Uczciwie muszę jednak dodać, że sytuacja policji to nie tylko wina obecnego rządu. To efekt zaniedbań wszystkich poprzednich. Nikt naprawdę nie dbał o kondycję tej służby. Dlaczego na wzór armii nie wprowadzi się tu finansowania np. na zasadzie 1 proc. lub 1,5 proc. PKB rocznie? Idealnie byłoby, gdyby wprowadzono kadencyjność na stanowisku komendanta głównego. Uniezależniłoby to policję od polityków. Na to jednak nie zgodzi się żadna partia, bo kontrola nad policją daje władzę.
Czego domagacie się od MSWiA?
– Przede wszystkim podwyżki po 650 zł dla każdego policjanta, zniesienia emerytalnego limitu 55 lat, a także wprowadzenia pełnopłatnych zwolnień lekarskich funkcjonariuszy.
MSWiA twierdzi jednak, że od stycznia policjanci dostaną średnio po 800 zł brutto podwyżki.
– Jest takie powiedzenie: „głowa w lufciku, dupa w piekarniku, a średnio 36,6”. Uśrednianie kończy się tym, że ci najsłabiej zarabiający policjanci zawsze dostają najmniejsze podwyżki. Trudno mi też uwierzyć w założenia ustawy modernizacyjnej, bo skoro na początku sierpnia komendant główny staje przed dylematem „niezwłocznego zabezpieczenia pilnych płatności” i wysyła w teren pismo, aby wstrzymać wypłatę świadczeń, to skąd weźmie kasę w styczniu na podwyżki? A przecież nasz protest związany jest z podwyżką uposażeń.
Ludzie mogą mówić, że policjanci mają przywileje i chcą ich jeszcze więcej…
– Po pierwsze nigdy nie mieliśmy żadnych przywilejów tylko uprawnienia. Korzystają z nich formacje mundurowe na całym świecie. Proszę pamiętać, że w policji nie ma nadgodzin, wolnych weekendów, nawet wigilia w gronie rodziny jest czymś wyjątkowym. Taka jest ta służba. Po drugie wierzę, że nasz protest spowoduje, że ludzie w końcu powiedzą: od policjantów zależy nasze bezpieczeństwo, faktycznie mało zarabiają, dodatkowe pieniądze im się należą.
Z jednej strony chcecie poparcia ludzi, z drugiej zatrzymujecie demonstrantów protestujących np. w obronie sądów.
– Boli mnie to, że policja jest wykorzystywana w trwającym w Polsce konflikcie politycznym. Powinniśmy być apolityczni, ale proszę pamiętać, że jesteśmy formacją działającą na rozkaz. Stający przed demonstrantami młodzi policjanci nie mogą odmówić wykonania rozkazu. U nas nie ma miejsca na klauzulę sumienia. Gdyby policjanci uznali, że jeden rozkaz wykonają, a innego nie, doszłoby do anarchii. Dlatego tak ważna jest rola dowódców. Od ich mądrości zależy, w jaki sposób robi się pewne rzeczy. Politycy spierają się od lat, a policja zawsze była w środku tego wszystkiego. Dzisiejsza opozycja zarzuca nam, że staliśmy się policją pisowską. Ale trzy lata temu, podczas strajków górniczych na Śląsku, działający wtedy w opozycji obecni rządzący twierdzili, że jesteśmy platformiani, bo wobec górników szturmujących siedzibę Jastrzębskiej Spółki Węglowej policja użyła gumowych pocisków. Jak się nie obrócisz, to dupa zawsze będzie z tyłu.
Napisał Pan do szefa MSWiA dramatyczny list, że „policjantów uczestniczących w zabezpieczaniu demonstracji określa się mianem bandytów działających na zlecenie partii sprawującej władzę”. Mocne.
– Jestem szefem związku wybranym głosami policjantów. Ktoś musiał w końcu głośno wypowiedzieć to, co czują nasi ludzie na ulicach. Chodziło mi o to, żeby policjantom, których wysyła się na ulice, zapewnić ochronę prawną. Nie zgadzam się na publiczne bezkarne piętnowanie funkcjonariuszy wykonujących obowiązki służbowe.
Minister Joachim Brudziński, szef MSWiA, od kilku tygodni powtarza, że jest gotowy na rozmowy, a jego gabinet jest dla Was otwarty.
– W środowisku krąży już dowcip, że minister Brudziński ma najlepiej przewietrzony gabinet w kraju. Drzwi są ciągle otwarte, tyle że porozumienia nie ma. Sam nie potrafię tego pojąć, tym bardziej że minister przyznał, że nasze postulaty są słuszne. Sprawa się przeciąga, ale dla dobra formacji musimy dojść do porozumienia. Nie zerwiemy rozmów.
Co dalej?
– Kości zostały rzucone. Nie wycofamy się, bo tego oczekują od nas policjanci. Na razie w proteście uczestniczą głównie prewencja i drogówka, które zamiast mandatów dają pouczenia. Od kilku dni trwają jednak rozmowy z przedstawicielami służb kryminalnych, konwojówki czy oficerów dyżurnych. Oni też chcą się włączyć w protest. Omawiamy, jak ma to wyglądać i konsultujemy to z prawnikami, aby nie narażać policjantów na odpowiedzialność karną i dyscyplinarną. Nie chcemy też, żeby jakakolwiek forma naszego działania uderzyła w społeczeństwo.
Chcemy jednak uderzyć w te wymyślane gdzieś w Warszawie mierniki i znienawidzoną przez policjantów statystykę. Liczby w policji nie są najważniejsze, do cholery! Nie pracujemy po to, aby cyferki zgadzały się w tabelkach, a komendanci byli zadowoleni. Pracujemy dla ludzi i to powinno być najważniejsze.
Rafał Jankowski
W policji pracuje od 27 lat, przez większość czasu jako oficer operacyjny w służbach kryminalnych. Zaczynał w najgorszym na Śląsku komisariacie w Bytomiu, potem przeniósł się do Piekar Śląskich. Bandyci z szacunkiem zaczęli go tam nazywać Chuckiem Norrisem. Jako jeden z niewielu w jednostce miał wtedy zgodę na noszenie broni po służbie.
W 2016 r. publicznie skrytykował pomysł rządu PiS, aby obniżyć emerytury wszystkim funkcjonariuszom, którzy założyli mundury przed 1990 rokiem i karierę zaczynali w PRL. Potem napisał list do premier Beaty Szydło, w którym zarzucił rządzącym, że tolerują wybryki szalikowców. Poprosił premier oraz szefa MSWiA o zwiększenie ochrony dla policjantów interweniujących podczas kibolskich zadym.
Jankowski kierował policyjnymi związkami na Śląsku, dwa lata temu został wybrany na szefa całego NSZZ Policjantów.