Wielką naiwnością wykazały się mundurowe związki zawodowe sądząc, że Pan Prezydent RP podejmując inicjatywę ustawodawczą padł ofiarą „Solidarności”, zawierzając tej centrali, że temat pluralizmu przetoczył się przez Radę Dialogu Społecznego.
Bój, jaki stoczyła w miniony czwartek Dorota Gardias stając w pojedynkę przed obliczem Pana Prezydenta, wspieranego „Solidarnością” i ministrami, nie pozostawia złudzeń. Pan Prezydent – ojciec dialogu społecznego – dialog prowadzi, ale wyłącznie z „Solidarnością”.
Już sama formuła spotkania nie wróżyła nic dobrego. Przewodniczącej Rady Dialogu Społecznego nie pozwolono wesprzeć się związkowcami ze służb mundurowych, by dyskusja na temat zagrożeń wynikających z projektu Pana Prezydenta przebiegać mogła bardziej rzeczowo. Dorocie Gardias zależało przede wszystkim na tym, by wyjaśnić Panu Prezydentowi, że debata na ten temat w Radzie Dialogu Społecznego się nie odbyła i poprosić go o stworzenie takiej możliwości.
Argumenty użyte przez Pana Prezydenta podczas spotkania nie pozostawiają żadnych złudzeń. Nie jest on zwolennikiem debaty, ponieważ takiej debaty jako Prezydent przeprowadzać nie musi, a oszukany przez „Solidarność” nie został, bo nawet nie wiedział, że w służbach mundurowych nie ma pluralizmu. Stwierdził ponadto, że pluralizm jest wielką wartością, z której także funkcjonariusze muszą skorzystać.
Skąd ten pomysł i to przyspieszenie?
Z punktu widzenia ekonomicznego i politycznego sprawa jest czytelna. Po co realizować kosztowne Porozumienie, kiedy pod ręką ma się Piotra Dudę. Wprowadźmy służbom mundurowym pluralizm a resztę załatwi „Solidarność”. Porozumienie kosztuje sporo, szczególnie te punkty, które zapowiadają program rozwoju służb mundurowych i dodatek mający zachęcić doświadczonych funkcjonariuszy do dłuższego pozostania w służbie.
Już w chwili obecnej odnotowujemy opóźnienie w likwidacji parametru wiekowego z przepisów emerytalnych oraz we wprowadzeniu przepisów umożliwiających zapłatę za nadgodziny. To wszystko miało wejść w życie z dniem 1 lipca. Nie dość, że nie weszło, to nie uwzględniono kilku ważnych wniosków Federacji.
Po pierwsze, nie wyrażono zgody w sprawie objęcia nowymi przepisami milionów „starych” nadgodzin. Po drugie, nie uwzględniono krytyki w sprawie wykluczenia osób posiadających dodatek funkcyjny z prawa do wynagrodzenia za nadgodziny. To samo dotyczy półrocznego systemu rozliczania tych nadgodzin, który miał obowiązywać przejściowo do końca tego roku, a w projekcie zapisany został jako system docelowy.
Obliczono bowiem, że w samej tylko Policji na systemie półrocznym w relacji do kwartalnego, budżet zaoszczędzi 50 mln zł. Jak wygląda pomysł dodatku dla funkcjonariuszy z największym stażem służby i kto na taki dodatek mógłby w rzeczywistości liczyć już pisaliśmy, podpierając się opiniami prawników. Ponadto, nikt nie chce rozmawiać z Federacją na temat gwarancji i założeń do zapowiedzianego Programu Rozwoju Formacji Mundurowych na lata 2021 – 2024. Nie zauważyliśmy także żadnego postępu w realizacji wniosku w sprawie art. 15a.
Pomysłów na to, jak zrealizować Porozumienie najtańszym kosztem, czyli „wykiwać” funkcjonariuszy jak widać nie brakuje. Jednak póki co, na przeszkodzie stoją związki zrzeszone w Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych. Władza wpadła więc na pomysł, żeby pozbyć się tej przeszkody, a właściwie zneutralizować jej siłę. I tu z pomocą pospieszył Pan Prezydent, torując drogę dla„Solidarności”, która już raz sprawdziła się podczas protestu nauczycieli.
Skoro tak łatwo poszło z nauczycielami, czemu nie może pójść z funkcjonariuszami. Zgodnie z utartym schematem najpierw trzeba działającym tam związkom przyprawić „polityczną mordę”, a potem przyjść z „pomocą”, znosząc komunistyczny monopol. Reszta jest dziecinnie prosta. Nie znajdzie się przecież komendant, który zaprotestuje.
Realizując wolę resortowych zwierzchników przełożeni będą zmuszeni wspierać powstającą u siebie „Solidarności”, a wszelki opór i krytyka okażą się bezsensowne, bo „Solidarności” nie można przecież dyskryminować. Od dyskryminowania będą pozostałe związki. Ale mając za sobą władzę, łatwo przecież wykazać, że ewentualne oskarżenia o dyskryminowanie uznawane będą za wymysły bawiących się w politykę monopolistów, którzy bronią własnych stołków.
Jednak nie wszystko da się zmanipulować. Trudno też liczyć na intelektualną ułomność funkcjonariuszy, którzy skłonni byliby uwierzyć w niezależność i obiektywizm Pana Prezydenta w tej akurat sprawie, albo w prometejską misję przewodniczącego Dudy. Wybór stojący przed funkcjonariuszami jest więc prosty. Albo„Solidarność”, albo konsekwentna realizacja Porozumienia, w tym wdrożenie skutecznego Programu Rozwoju Służb Mundurowych zapowiedzianego na lata 2021 – 2024.
Ale to tylko perspektywa najbliższa. W dłuższej perspektywie trzeba się liczyć z całkowitą dominacją związków będących partyjnymi przybudówkami i kompletną polityzacją służb mundurowych. A to już nie tylko problem samych funkcjonariuszy. Problem ten dotyczy wszystkich mieszkańców naszego kraju. Jeśli społeczeństwo życzy sobie partyjnych funkcjonariuszy w mundurach i z bronią – proszę bardzo – nie trzeba nic robić. Jeżeli jednak policjanci dalej mają służyć społeczeństwu i stronić od polityki – działać trzeba już teraz.
źródło: nszzp.pl