Nawet na 2 tys. zł dodatku do pensji mogą liczyć policjanci, którzy nie zdecydują się przejść na wcześniejszą emeryturę. Rządowa dopłata dla policji ma spowolnić masowy odpływ funkcjonariuszy ze służby.
Ze służby odchodzą doświadczeni policjanci. Część na emeryturę, część do prywatnych firm, które tych z doświadczeniem informatycznym, związanym z zamówieniami publicznymi czy wywiadem gospodarczym witają z otwartymi ramionami. Jak pisze „Gazeta Wyborcza”, w 2017 roku zwolniło się 5364 policjantów, a w 2018 ze służby odeszło kolejnych 4342. Żeby zatrzymać ten odpływ, rząd idzie na kolejne ustępstwa.
Protest policjantów, potocznie nazywany ”psią grypą”, kiedy funkcjonariusze masowo przechodzili na zwolnienia lekarskie, doprowadził do porozumienia z rządem. Zgodnie z jego ustaleniami zrezygnowano m.in. z progu ukończonych 55 lat uprawniających do emerytury na rzecz 25 lat służby. Policjanci dostaną też podwyżki i pełnopłatne nadgodziny. Motywacją dla policji mają być specjalne dodatki dla tych funkcjonariuszy, którzy nie zdecydują się na wcześniejsze emerytury. Jak wysokie mają być to wypłaty?
Rząd nie ujawnia kwot, jednak ”Wyborcza” ustaliła, że mają one wynieść 50 proc. przysługującej emerytury. Jak wylicza dziennik, średnio emerytowany policjant dostaje 3,4 tys. zł brutto. To oznacza, że dodatek do pensji funkcjonariusza, który zostanie w służbie, wyniesie około 1,7 tys. zł. To średnia, ale – jak podkreśla „Wyborcza” – emerytury części policjantów sięgają i 4-5 tys. zł. W takich przypadkach co miesiąc doliczano by do pensji 2-2,5 tys. zł. W sumie więc pensje mogłyby wrosnąć do 7 tys. brutto.