11 listopada powinien być dla nas wszystkich dniem radości i dumy narodowej. Niestety dzień ten, to okazja do walk ulicznych, wandalizmu i podziału obywateli. Środowiska pseudo – kibiców, bojówki pseudo – patriotyczne i ludzie niepotrafiący żyć zgodnie z powszechnie przyjętymi zasadami prawa obowiązującego w naszej przestrzeni publicznej tłumnie przyjeżdżają do Warszawy. W stolicy wolnej Polski wywracają aktualny ład i porządek. Trzeba pamiętać, że tam służą policjanci, dbając o bezpieczny przebieg manifestacji z równoczesnym zadaniem ochrony życia, zdrowia i mienia wszystkich innych ludzi, mieszkańców, którzy w tym samym czasie funkcjonują, znajdują się na miejscu.
Po wydarzeniach z 11 listopada 2020 r. opinia publiczna w Polsce zawrzała. Internetowi „eksperci”, dziennikarze, politycy, a nawet patostreamerzy nagle dają się poznać jako profesjonaliści w kwestiach szeroko rozumianego bezpieczeństwa wewnętrznego. Z jednej strony słyszymy, że uczestnicy zamieszek byli zbyt delikatnie potraktowani, z drugiej, że użycie środków przymusu bezpośredniego było zbyt drastyczne i nieproporcjonalne do sytuacji. Na podstawie tych, jakże profesjonalnych opinii można wnioskować, że Policja była po właściwej stronie, czyli po środku. Przy tym wszystkim cały czas należy pamiętać o praktyce, o tym z kim, z czym policjant oddziałów zwartych spotyka się w trakcie takich zabezpieczeń. Często są to dynamiczne zmiany zachowań tłumu, wystąpienie bezpośrednich zagrożeń utraty zdrowia, życia nie tylko policjantów, ale wszystkich obecnych. Większość decyzji podejmowanych przez Policję jest realizowana w ułamkach sekundy.
Wykorzystane przez policjantów środki były odpowiedzią na dewastację miasta oraz na bezpośredni atak na zabezpieczających zgromadzenie funkcjonariuszy. Agresywnie zachowujące się osoby, rzucające racami, petardami, a nawet fragmentami infrastruktury miejskiej stanowią poważne zagrożenie życia i zdrowia, jak i interweniujących policjantów oraz innych osób postronnych. W całym zamieszaniu dotyczącym tegorocznych obchodów Święta Niepodległości najbardziej martwi ignorancja części polityków, którzy za nic mają osoby postronne, które mogły nawet stracić życie w trakcie zamieszek. Pewna ich liczba powtarzała jak mantrę słowa „brutalność Policji”, nie myśląc o rannych ludziach, zniszczonych witrynach sklepowych, utraconym dorobku ludzi i innych stratach, które niestety powstały w wyniku niebezpiecznych, niezgodnych z obowiązującym prawem zachowań.
Spośród wypowiedzi są te krytykujące działania Policji, jak również te, które dobrze oceniają jej taktykę. Pomimo takich przeciwstawień przywodzą tylko jedną myśl. O kogo ci ludzie się troszczą? Pochwalanie aktów wandalizmu, przemocy, a także stawanie w obronie bojówek kibolskich powinno nam uświadomić, z jakimi osobami mamy bezpośrednią styczność. Liczą się tylko ci, co głośniej krzyczą, bo dzięki nim powstają sensacje, a jak dobrze wiadomo, sensacja w dzisiejszym świecie najlepiej się sprzedaje. Temat, o którym jest głośno to kolejna okazja, by taki, a taki poseł z takiej lub innej partii politycznej znów znalazł się w blasku fleszy.
„Wspaniała łuna”
Właśnie takie słowa padły z ust jednego z komentatorów tych wydarzeń. Człowiek ten wyraził swój zachwyt dla setek rac odpalonych przez część ludzi biorących udział w „obchodach” Święta Niepodległości w Warszawie. Osoby publiczne pochwalające zachowania niebezpieczne, stwarzające zagrożenia nie powinny wyrażać opinii bez wnikliwej oceny dokonanej przez np. „biegłych sądowych” lub specjalnie powołane zespoły – komisji kontrolnych z tego zakresu. Niektórzy najwyraźniej nie rozumieją zagadnień dotyczących bezpieczeństwa, które powinno być zapewnione i dostępne dla wszystkich.
Sytuacji, gdy politycy wychodzą poza swoje kompetencje i krytykują egzekwowanie prawa przez funkcjonariuszy, nie mając wystarczającej wiedzy, w sprawach związanych z bezpieczeństwem jest wiele. Niestety pięciominutowy, internetowy kurs bezpieczeństwa wewnętrznego nie zrobi z nikogo eksperta w zakresie realizacji zabezpieczeń różnego rodzaju „zgromadzeń” społecznych.
Nieszczęśliwe wypadki się zdarzają…
O nieszczęśliwym wypadku postrzelenia fotoreportera Tomasza Gutry słyszała już prawdopodobnie cała Polska. Niestety niewielu zadało sobie pytanie, jak naprawdę do tego doszło? Czy to policjanci ustawili pana Tomasza pomiędzy sobą, a atakującymi ? Czy to policjanci zmusili go, by fotografował zamieszki będąc na „pierwszej linii”, czy ktoś go zmusił do nienoszenia odblaskowej kamizelki przeznaczonej dla prasy?
Zawodowy dziennikarz, fotograf, powinien zdawać sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa i podejmowanego ryzyka. Niestety w tym przypadku prawdopodobnie potrzeba wykonania zdjęć z bliskiej odległości spowodowała, że znalazł się w samym sercu agresywnych zachowań części uczestników „Marszu Niepodległości”. To doprowadziło go do uszkodzenia jego ciała. Dodatkowo brak kamizelki odblaskowej, potwierdzającej jego funkcję to dodatkowy szczegół, który statystycznie bardzo mocno naraził go na dodatkowe niebezpieczeństwo. Wśród dymu, płonących rac, latających kamieni i wielu innych, ciężkich oraz niebezpiecznych przedmiotów można nie zauważyć aparatu fotograficznego u osoby stojącej w danej odległości. Zwłaszcza gdy zarówno odzież, jak i urządzenie są w bardzo zbliżonej ciemnoszarej barwie, a wokół jest bardzo duże zadymienie, brak przejrzystości powietrza.
Panu Tomaszowi Gutry życzymy szybkiego powrotu do zdrowia, a także rozwagi przy podejmowaniu tak ryzykownych zachowań.
Internetowe żale
Wszelkiego rodzaju pieniacze, malkontenci i hejterzy, od których aż roi się w sieci, to w dużej mierze osoby, które myślą, że są anonimowi. Nie zdają sobie sprawy, że w przypadku popełnienia przez nich przestępstwa mogą zostać ustaleni z imienia i nazwiska i sprawiedliwie osądzeni. Na szczęście prawy i uczciwy człowiek nie obawia się funkcjonariuszy, a w przypadku działań Policji każdy ma prawo do złożenia zażalenia na jej działania, ma prawo dochodzenia swoich racji przed niezawisłymi Sądami. Jeszcze raz podkreślenia wymaga fakt, że żyjemy w demokratycznym kraju, gdzie wobec prawa jesteśmy równi. Każde jego „złamanie” niesie za sobą konsekwencje dyscyplinarne, karne, społeczne, które dotyczą wszystkich ludzi, niezależnie od tego, po której stronie stoją, po której stronie się opowiadają, jakie mają przekonania polityczne i nieważne, jaki światopogląd reprezentują.